poniedziałek, 8 października 2012

ŚCIEPA 602085: Pierwszy odcień szarości.

Ściany przywitały mnie milczeniem. Podłoga wymownie zimna. Pokój hałasliwie pusty. Przemalowanie wszystkiego na biało było dobrą decyzją. Wszystkiego.

Farba otuliła nie tylko ściany i sufit. Pokryła również łóżko, nocną szafłkę, lampę na niej stojącą. Białe stałe się lustro, szyby w oknach. Wszędzie paląco zimna biel. Brak barw, brak wyraźnych kształtów. Tylko pryzmat chaosu mógł dokonać transformacji tego niewinnego miejsca. Przymat, który został stłuczony, któremu nie jest pisane wrócić do pierwotnego kształu. Pryzmat, który wyleczyłby wszelkie abberacje. Pryzmat stracił swoje właściwości, swoje zdolności, tak jak ja straciłem zdolności racjonalnego myślenia. Tylko brak boźdzców mógł byc odpowiednim katalizatorem. Mógłby być. Tylko nie wiem, co by musiało się wydarzyć.

Siedzę na środku białego pokoju, mam na sobie białe spodnie, białą koszule. Ręcę nadal białe od białej farby. Tylko myśli nie sa białe. Myśli nie są żadne. Zamykam się w sobie, krzyżuję nogi i ręcę, pochylam się do przodu, opuszczam głowę. Myśli brak. Zapalam przed sobą białą świeczkę. Mijają sekundy, minuty, godziny.

Wyciągam nici dymu z ledwo tlącego się knota. Biały dym. Nici falują. Białe ściany, lustro, okna. Nici wznoszą się. Białe łóżko, biała podłoga, biały sufit. Myśli brak. Ostatnia nić białego dymu wyciagnięta białymi palcami zabrała ostatnie tchnienie z ostatniej nieożywionej materii wykazującej chęć walki. Myśli brak. Została ostatnia.

Ostatnia nić białego dymu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz